Nasi pradziadkowie mieli inne zajęcia i rozrywki, niż my - 24/24 podłączeni do Internetu. Czy w takim razie ludzie sprzed stu lat non stop skarżyli się na nudę? Biorąc pod uwagę te rzeczy, które zajmowały ich głowy w tamtych czasach, odpowiedziałabym, że zdecydowanie NIE.
![]() |
100 lat temu, Anita Klebanowska |
- p r a c e d o m o w e:
Kobiety spędzały znaczną część czasu na codziennych obowiązkach domowych, takich jak wymiatanie i mycie podłóg, pranie ręczne, gotowanie (bez półproduktów), ręczne zmywanie, opieka nad dziećmi (bez możliwości odpalenia bajeczek dla wytchnienia). Mężczyźni pracowali często fizycznie i z ograniczonymi zasobami potrzebnych narzędzi.
- r e l a c j e:
Ludzie spędzali czas razem, często spotykali się z rodziną i sąsiadami, byli bardziej zintegrowani.
- r o z r y w k a:
Głównie spotkania towarzyskie i książki. W miastach: kina, teatry, koncerty i wystawy. Taka rozrywka "na żywo".
- a k t y w n o ś ć f i z y c z n a:
Codzienne spacery były wręcz koniecznością. Ewentualnie rower lub koń, rzadziej samochód. Ludzie nie oglądali roleczek z tańcami na ekranie, ale będąc w miejscu, gdzie ktoś tańczył, po prostu dołączali do zabawy.
- r ę k o d z i e ł o:
Można powiedzieć, że wszyscy byli kiedyś rękodzielnikami. Wytwarzali własne ubrania, spinki do włosów, dekoracje, często również meble.
- r e l i g i a:
Wiara a co ca tym idzie również uczestnictwo w obrzędach religijnych i zaangażowanie w życie kościelne, stanowiły istotną część ich życia wypełnionego pracą.
- m e d i a:
Oczywiście doświadczenia te różniły się w zależności od warunków życia poszczególnych osób, jednak wszędzie, mam wrażenie,
wybór poszczególnych zajęć był bardziej świadomy niż dziś.
Ludzie mieli czas pomyśleć o najistotniejszych rzeczach.
Kiedy ręce nawykowo zajmowały się codziennymi pracami, głowa pracowała nad wolnym czasem, relacjami, własnymi problemami i nielicznymi doniesieniami ze świata.
Czy dziś, kiedy naciskamy guzik i brudną część pracy wykonują za nas pralka czy zmywarka mamy więcej czasu, by pomyśleć? Czy mamy go więcej, mimo że wszyscy posiadamy szybkie samochody, korzystamy z kas samoobsługowych i telefonów?
Może mielibyśmy, gdybyśmy go sobie dali? Sami najlepiej wiecie, czym zaprzątacie sobie głowę - nieważne czy są to nowinki motoryzacyjne, ze świata mody, z Pudelka, czy czytacie "tylko" wszystkie powiadomienia lub oglądacie 10. sezon serialu, albo YouTube podrzuca Wam coraz ciekawsze (podobno) naukowe treści. W każdą stronę nad wyraz łatwo przesadzić.
Osiedla czy wsie sprzed 100 lat zamieniliśmy w globalną wioskę, w której cały czas coś się dzieje, skutkiem czego mierzymy się z przeciążeniem informacyjnym. Mamy Internet, sztuczne inteligencje, prognozę pogody, suplementy diety... i reklamy (personalizowane!), które stale kreują niepotrzebne potrzeby.
100 lat temu nie było niekończącego się wyboru, zarówno jeśli chodzi o markę mleka, jak i fason oraz kolor spodni. Dzięki temu doceniało się to, co się miało, nie mając z tyłu głowy, ilu rzeczy jeszcze nie kupiliśmy a moglibyśmy.
Nie było aż tylu alternatyw i tysięcy decyzji do podjęcia, z którymi mamy dziś do czynienia. Nawet płacąc, możemy wybrać między gotówką, kartą a blikiem. Odpoczynek przed TV to często kompulsywne przełączanie na reklamach pomiędzy kolejnymi filmami, po czym sam już nie wiesz, co właściwie oglądałeś. Tym bardziej nie wiesz, kiedy (by nie marnować czasu), przeglądasz w międzyczasie Facebooka. - Czy to nie najpopularniejsza forma "odpoczynku" pokolenia 50+? Młodsi robią właściwie to samo, wybierając inne platformy - Netflix i Instagram / Disney+ i TikTok...
Ktoś mógłby powiedzieć, że porównałby to do szydełkowania i doglądania dzieci bawiących się na dywanie, albo robienia na drutach, jednocześnie patrząc za okno na spadający śnieg i słuchając muzyki odtwarzanej na gramofonie. Powiem Wam, że na samą myśl o takich aktywnościach sprzed stulecia uruchamiają się we mnie wszystkie wrażliwe punkty, które mogłyby przerodzić te chwile w najpiękniejsze wspomnienia. Poza tym, zostają też robótki ręczne. Co zostaje po kompulsywnym, przydługim scrollowaniu i oglądaniu TV? Życzenie, by następnym razem trafić na bardziej inspirujące treści? Poczucie, że jakoś dotrwaliśmy do końca tego ciężkiego dnia?
Co jeszcze "zajmuje" nasze głowy? Kiedyś nie było możliwości, by porównywać się do czyjegoś wizerunku, bo życie konfrontowało ludzi z realnymi relacjami i sytuacjami. Mrzonki mogły wynikać jedynie z opowieści innych osób, które np. wróciły z dalekiej podróży, z książek albo własnej wyobraźni. I, czego akurat najbardziej zazdroszczę, pradziadowie nie musieli balansować aktywności offline i online. Żyli offline, analogowo, wszystkimi zmysłami. Żyli własnym życiem. Żyli.
* Niniejszy tekst nie ma na celu stwierdzać, że kiedyś było lepiej (pod wieloma względami było dużo gorzej), ale skupia się na aspektach, które stwarzały zdrowe warunki dla naszej psychiki. Współcześnie w coraz młodszym wieku mamy z tym spore problemy.