![]() |
"Twórca", poster, mat. prasowy |
Kilka faktów, które przekazuje "Twórca":
1. Sztuczna inteligencja jest sprytna (patrz: scena, gdzie zamiast zastrzelić panią pułkownik, doczepia jej bombę, która wybucha, kiedy ta dostaje się na pokład pełen amerykańskich żołnierzy);
2. Sztuczna inteligencja nie jest w stanie przewidzieć wszystkiego (patrz: scena gdzie pies wynosi granat z powrotem do grupy policjantów-robotów);
3. Sztuczna inteligencja jest przekonująca (patrz: scena, gdzie kobieta przed odłączeniem robota była poruszona jego ostatnimi słowami, niemal płakała, mówiąc: "jak żywy człowiek");
4. Sztuczna inteligencja uczy się wykładniczo, czyli nieporównywalnie szybciej niż ludzie;
5. Człowiek może się emocjonalnie przywiązać do sztucznej inteligencji (patrz punkt 3, ale właściwie cały film jest o tym).
"Twórca" w ogromnym skrócie i bez spojlerów:
W świecie wypełnionym po brzegi robotyką zasilaną sztuczną inteligencją, humanoidalne roboty, zaprojektowane do wszelkiej pomocy, wraz z rozwojem technologii stają się samoświadome. Sielankę przerywa detonacja bomby atomowej w Los Angeles przez AI. Władze USA zarządzają kompletną eksterminację autonomicznej sztucznej inteligencji. Nie udaje się to jedynie na terenie Nowej Azji, gdzie swoją siedzibę ma Nirmata (z jęz. hindi "Twórca") - autor samoświadomej AI. Autonomiczne roboty bronią się tam przed wyginięciem wraz z pomocą azjatyckiej ludności. Joshua (John David Washington), agent służb specjalnych USA, zostaje zrekrutowany do wytropienia Nirmaty, bo ten stworzył broń ostateczną, która ma przechylić szalę zwycięstwa na stronę robotów.
Pomysł był obiecujący - "wolność dla robotów", redefinicja człowieczeństwa, czyli tematy nie tyle science fiction, co futurystyczna wizja realnego postępu sztucznej inteligencji i humanoidalnej robotyki,
które pompowały mój balon oczekiwań. Jednak wraz z kolejnymi scenami nadeszła rzeczywistość a balon oczekiwań zaczął nieco flaczeć. I nie chodzi mi o niewypał, o którym rozpisują się zawodowi recenzenci, mianowicie - bohaterowie: "są nieciekawi, nie potrafią wzbudzić silnej sympatii czy antypatii".
Jak dla mnie to był właściwie niezły zabieg, bo cały "Twórca" jest jednym wielkim puszczeniem oka do robotów, które w filmie potrafią być bardziej ludzcy, niż ludzie z krwi i kości. Przykładem jest wrażliwa dziewczynka-robot, o którą toczyła się akcja, albo równie empatyczna symulantka (określenie na robota z ludzką twarzą), która okazała się być nawet sympatią człowieka - przyjaciela Joshuy, albo nawet opiekunowie azjatyckich sierot (nawet, bo oni nawet nie mieli ludzkich twarzy) - przed oczami mam przede wszystkim robota ubranego w babcine ciuchy, zgarbionego niczym taka właśnie babcia, idącego za rączkę z ludzkim maluchem.
Sam pomysł obdarzenia robotów nie tylko samoświadomością, ale również ludzkimi twarzami, mimiką jest idealną próbą stawiania znaku równości między nami. I mimo jednoczesnego brnięcia Amerykanów w zapewnienia "Oni nie są prawdziwi", w miarę upływu filmu przekonujemy się, że mamy jednak widzieć tam znak równości, a może nawet znak większości skierowany w stronę robotów, które pod wieloma względami pokazane są tu jako lepsze od ludzi. Bo to ludzie są tam najbardziej szkodliwym elementem społeczeństwa, niejednokrotnie pokazani jako bezwzględni, brutalni, wręcz bezduszni, a AI to prześladowana, wręcz terroryzowana mniejszość. I nawet główny bohater przekonuje się w końcu o tej wyższości AI, stworzonej na nasz obraz i podobieństwo.
To tylko film
Tymczasem w świecie postęp ku tego typu wizji przyszłości ostatnio znacznie przyspieszył a futurolodzy i naukowcy od AI obstawiają 5% realnych(!) szans na wymknięcie się jej spod kontroli.
"Twórca" i inne tego typu produkcje mają nas jednak uspokajać. AI jest siłą pozytywną, dążącą do pokoju. To z ludzkością jest coś nie tak. W filmie to my chcemy wojny, a sama bomba (i tu spojler), miała być błędem w programie, a więc błędem człowieka, nie AI.
Film zdecydowanie nie jest oczekiwaną przeze mnie analogią do współczesnych obaw i realnych zagrożeń związanych z postępem technologicznym oraz rozwojem sztucznej inteligencji. Jest raczej laurką wymalowaną dla robotów. Taką nową wersją opowieści o Pinokiu, który chce stać się prawdziwym chłopcem. Któremu mamy współczuć i kibicować.
A i jeszcze jedno, bo w większości nieprzychylnych opinii o filmie krytycy doszukują się w scenariuszu luk logicznych, jak to, że z jednej strony Amerykanie uważają sztuczną inteligencję za śmiertelnie niebezpieczną, delegalizują ją i planują zniszczyć, a jednocześnie korzystają z narzędzi opartych o AI. Zauważcie jednak, że walczą z AI w pełni autonomiczną, a dysponują AI, która jest obsługiwana przez nich i nie podejmuje własnych decyzji, jak chociażby robot-bomba-kamikadze.
Spodziewam się, że będzie powstawało coraz więcej tego typu filmów. Szykujmy się na tematykę miłości romantycznej między człowiekiem a samoświadomą maszyną i innych idealizujących sztuczną inteligencję, pokazujących ją jako coś, czego byśmy chcieli. Myślenie życzeniowe nie jest jednak tym, co powinno dmuchać w żagle tego i tak rozpędzonego statku, którego kierunku nie do końca jesteśmy w stanie przewidzieć.
Film "Twórca" dostępny jest na Disney+.