CZEŚĆ! Tu Anita,
kreatorka “Media i my” - bloga i warsztatów, gdzie pomagam dzieciom i dorosłym świadomie i odpowiedzialnie korzystać z mediów. Jestem magistrem edukacji medialnej i dziennikarstwa z przygotowaniem pedagogicznym, wieloletnim doświadczeniem pracy w mediach internetowych, a także w szkołach i przedszkolach, certyfikowaną specjalistką profilaktyki uzależnień behawioralnych, prywatnie (i przede wszystkim) mamą trójki małych dzieci.
MOJĄ OFERTĘ EDUKACYJNĄ
I skontaktuj się ze mną w celu ustalenia terminu warsztatów lub indywidualnej sesji edukacyjnej albo zapytaj o szczegóły współpracy.

JAK MOGĘ CI POMÓC?

  • 1
    WARSZTATY
    Nie "pakuję" informacji do głów, raczej inspiruję zabawą: nieważne czy warsztaty są dla przedszkolaków, uczniów, dla nauczycieli, rodziców czy seniorów. Wiem, że motorem do owocnej nauki jest pobudzenie wartości.
    Chcę wiedzieć więcej
  • 2
    INDYWIDUALNA SESJA EDUKACYJNA
    Skorzystaj z pomocy na miarę Twoich potrzeb. Potrzebujesz "korków" z edukacji medialnej dla siebie? A może chcesz zaangażować w wychowanie do mediów swoją rodzinę?
    Chcę poznać szczegóły
  • 3
    WSPÓŁPRACA
    Pragnę wspierać wszelkie inicjatywy związane z krzewieniem edukacji medialnej w Polsce. Biorę udział w konferencjach, wywiadach, piszę artykuły, relacje czy recenzje. Organizujesz wydarzenie? Masz pomysł na współpracę? Skontaktuj się ze mną!
    Chcę wiedzieć więcej

EDUKACJA MEDIALNA NA BLOGU

Najnowsze na blogu

Czy jestem za zmianą w polskich szkołach? I TAK I NIE

Choć w liście otwartym fundacji "Zwolnieni z teorii" przeczytamy słuszne postulaty, to nie jestem totalnie ZA argumentacją, że polska szkoła wyzuta jest z kompetencji miękkich a stawia wyłącznie na kompetencje twarde, czyli na to, co i tak potrafi AI.

Robot z kampanii "Otwarci na zmiany" fundacji "Zwolnieni z teorii"

Fragment listu: "Choć od ćwierć wieku człowiek może w sekundę znaleźć dowolną informację, dalej spędza dwie pierwsze dekady życia wkuwając na pamięć. Rozwój sztucznej inteligencji tylko potęguje rozdźwięk między szkołą a rzeczywistością. (...) Chcemy, by młodzi obywatele byli spełnieni i kompetentni, gotowi do rozwiązywania problemów XXI wieku. To oczywiste, że powinni rozumieć najważniejsze prawa rządzące światem m.in. przyczyny wojen, fotosyntezę, grawitację i procenty. Jednak do rozwiązywania problemów współczesnego świata potrzeba jeszcze kompetencji pozwalających tę wiedzę wykorzystać. Potrzebujemy w szkole miejsca na tzw. kompetencje przyszłości, w których technologia nie zastąpi człowieka, m.in. współpracę, sprawczość, innowacyjność, komunikację, krytyczne myślenie i empatię. Dlatego apelujemy o pilne zrównoważenie proporcji między wiedzą a umiejętnościami. Trochę mniej teorii, więcej praktyki. Apelujemy o realny czas w szkole na aktywności, które umożliwią uczniom rozwijanie kompetencji przyszłości" (całość: otwarci na zmiane.pl).


Jasne, że nie jestem za wkuwaniem na pamięć. Sama nigdy tego nie lubiłam i rzadko robiłam (wyjątkiem były języki obce i wiersze). Nigdy nie byłam "kujonką" a mimo to, co roku miałam świadectwo z czerwonym paskiem a studia skończyłam z wyróżnieniem. Niektórzy nauczyciele oczywiście oczekiwali ode mnie definicji "słowo w słowo", ale zdecydowana większość jednak doceniała to, że rozumiem materiał, niewierna metodzie "3Z: Zakuć, Zaliczyć, Zapomnieć". Spytacie: co z tabliczką mnożenia, datami czy nazwiskami na historii albo stolicami państw na geografii... i wiele, wiele innych, sami wiecie - szkoła teorią stoi. Na szybko wymieniłam tu to, co sprawiło mi ogromny problem i tylko ja wiem jak bardzo nie chciałam tego wkuwać. Prawie niczego nie potrafiłam bezwiednie powtórzyć słowo w słowo, nie miałam dobrej pamięci fotograficznej, prawie wszystko i prawie zawsze musiało mi się z czymś kojarzyć, nawet szereg abstrakcyjnych cyfr (zgroza!).

Docenić teorię 

Ale wiecie co? Okazuje się że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W szkole uczyłam się nie tyle na pamięć, co własnego, indywidualnego systemu uczenia się polegającego na skojarzeniach. W ten sposób niejednokrotnie łączyłam wiedzę ze skrajnie różnych dziedzin. W liceum i na studiach przekonałam się, że system ten trenował moją kreatywność, ostrzył inteligencję i analityczny sposób myślenia, pozwalał mi przekuwać wiedzę (teorię) w mądrość (wykorzystywać teorię w praktyce). Trenowałam obie półkule równolegle - byłam "szóstkowa" z matmy i informatyki, ale równie mocno kręcił mnie polski i kreatywne pisanie. Czasami olewałam to, z czego nie byłam dobra, pozostając na średnim poziomie, natomiast mocno wkręcałam się w to, co szło mi świetnie. Mało tego, wychodziłam z tymi talentami poza mury szkoły - nikt mi nigdy tego nie zbraniał. Ba! Same szkoły biorą udział w wielu projektach - współprace z lokalnymi mediami dla profili dziennikarskich (wspominam najlepiej!), z sądami dla profili prawniczych itp. Wielu nauczycieli docenia dodatkowymi ocenami celującymi aktywność pozaszkolną wpisującą się jakoś w dany przedmiot. Domyślam się, że wielu jest również takich, którzy tego nie robią, bo stety niestety nie muszą. 

W szkole nie ma lekko. W życiu często jest podobnie. Nawet taki brak gratyfikacji i brak motywacji zewnętrznej, może wzmacniać naszą motywację wewnętrzną. 

Możemy też ponarzekać na to, że podstawa programowa pęka w szwach. Ale z drugiej strony często ta niszowa wiedza, bezużyteczna z punktu widzenia większości, może kogoś bardziej wrażliwego zainspirować do innowacji jakiej świat nie widział a potrzebował. Teoria zazębia się z praktyką, nawet wtedy, kiedy (jak w moim przypadku) nie sama treść, której mamy się nauczyć jest najważniejsza, ale sposób w jaki sobie z tym poradzimy.

Kompetencje przyszłości to kompetencje miękkie
...i twarde!

Kluczowe kompetencje miękkie to: praca zespołowa, empatia, zdolność do rozwiązywania problemów, kreatywność… Myślę, że mocno generalizujemy, kiedy mówimy, że dzisiejsza szkoła ich nie rozwija. Co prawda, placówka placówce nierówna. Ponadto to od poszczególnych nauczycieli zależy w jakim stopniu je wprowadzają, bo można to robić NAPRAWDĘ na każdej lekcji, wykorzystując metody nauczania inne niż wykład, najlepiej z minimalnym udziałem technologii. Trzeba natomiast chęci nauczycieli. Zresztą szkoła to złożona społeczność! Wielu uczniów uczy się kompetencji miękkich nawet na przerwach i “przy okazji”.

Pojawia się też pytanie: do czego nam kompetencje twarde, skoro ma je sztuczna inteligencja, czekająca tylko na nasze rozkazy? Pomyślmy 🤔: kompetencje twarde to specjalistyczna wiedza, znajomość języków, w tym własnego ojczystego i ta teoria, której często jedyne zastosowanie w praktyce jest takie, że jednak “trenuje” nasze mózgi (bo jak wiecie ze szkoły, 🧠 jest niczym mięsień - nieużywany zanika i ma to wpływ na nasze zdrowie…). Poza tym taka nauka dyscyplinuje nas a samym talentem bez dyscypliny często niewiele ugramy. To chyba jednak daje nam całkiem dużo, co nie? Na pewno więcej niż dobre oceny i wykształcenie jako takie.

A i dumna jestem z ludzkości, że nadal chcemy mieć wiedzę nie tylko w smartfonie, ale i w głowie, że nie chcemy być głupsi niż sztuczna inteligencja - w mniejszym lub większym stopniu, ale jednak 😏 Podobnie, że rozumiemy jak działa kalkulator i że gdyby nam się tylko chciało sami potrafilibyśmy podzielić 26754 przez 8.

Dlatego właśnie NIE uważam, by szkoła wymagała jakiejś gruntownej rewolucji, raczej zmiany w rejonach docenienia i motywowania zarówno uczniów, jak i nauczycieli do "wałkowania materiału" innowacyjnie (w tym więcej metody "zielonego ołówka") oraz realnej chęci współpracy rodziców - to właśnie te kwestie w wielu placówkach kuleją.

Jako nauczyciel i edukator medialny jestem za kompetencjami miękkimi. Jestem również w tym samym stopniu za kompetencjami twardymi, coby nas kiedyś ta czasami jednak halucynująca sztuczna inteligencja nie wyprowadziła w las. Jestem za podręcznikami, długopisem i notesem, ale również, (choć najlepiej dopiero u młodzieży i to nie zawsze) za umiejętnym wykorzystaniem chata GPT i innych modeli językowych AI. Nie jestem przeciwna wykładom, ale jestem przeciwna wyłącznie wykładom. Jestem za burzami mózgów, improwizacjami, dyskusjami, odwróconymi lekcjami, grami, kolażami i wieloma innymi aktywizującymi metodami pracy. Za pracą indywidualną i za pracą w grupach a nawet za wequestami ze smartfonami (sic!). Za wszystkim, dzięki czemu rozwija się i kompetencje twarde i miękkie - w końcu te drugie odróżniają nie tylko uczniów, ale i nauczycieli od robotów 😊